sobota, 2 czerwca 2018

Projekt denko #7

Hej!



Co u was słychać?
Mam nadzieję, że wszystko dobrze.

Ja znowu zaniedbałam kupkę pustych opakowań, że aż mnie chcą podgrzać. Dlatego oto przychodzi kolejny projekt denko, który pozwoli mi zapanować nad kawałkiem podłogi.
Po zrobieniu zdjęć okazało się, że znowu zachomikowałam mnóstwo także nie przeciągam i zabierzmy się za to.


Sensodyne pro szkliwo - kupiłam ją przede wszystkim ze względu na rozmiar. W kosmetyczce noszę zestaw do mycia zębów, tak, taka jestem. Bardzo fajna pasta o mocnym, jak dla mnie, miętowym smaku, pozostawia uczucie świeżości w paszczy na dość długo.

Kolejnych dwóch produktów nie będę wymienia z nazwy. Pasty przywiozłam z Chin. natomiast piszę o nich dlatego, że są czymś nowym i unikalnym dla mnie. Pierwsza to Lantial i smakuje zieloną herbatą i jest absolutnie najcudowniejszą pastą do zębów jakiej do tej pory używałam i gdyby się wam kiedyś na ali przewinęła to dajcie jej szansę. Druga to pasta od - tak dobrze widzicie - LG o smaku solonego bambusa. Wiem, że ta konkretna pasta była hitem w Korei. prawie nie ma smaku w porównaniu z tym do czego się przyzwyczailiśmy w Europie. Ta zostawia tylko delikatny posmak czegoś na kształt mięty- ale nie będę się upierać. I taką pastę przywiozłam i dla was więc śledźcie uważnie moje social media by wziąć udział w rozdaniu gdzie między innymi ona.



Avon, odświeżający spray do twarzy, mango i marakuja - jak widzicie to mega staroć i zagubił się gdzieś w pokoju. Natomiast, Avon wypuścił takie mgiełki kiedyś, zanim to było modne i było to fajne. Poważnie, przede wszystkim pięknie pachniał, delikatnie, nie dawał odczynu. Dużo przyjemności sprawiało mi jego używanie - tam kiedyś jak umowy o pracę wykuwali w kamieniu.

Isana, dezodorant grapefruitowy - Wszyscy którzy zaglądają na moje denka wiedzą, że go uwielbiam. Czytaliście o nim wielokrotnie i pewnie jeszcze przeczytacie - Tu znajdziecie wcześniejsze ochy.

Colab, suchy szampon - to jeden z produktów, które kupiłam pod wpływem. Brytyjskiego YouTube. Produkt pachnie bardzo ładnie i przyjemnie i długo się trzymał. Natomiast za grosz nie odwiedzał włosów. Mogłam go wstrząsnąć, aż mi ręka odpadała i nic. Żadnego białawego nalotu, no fajnie, ale też ani krzty mniej brudnych włosów. Próbowałam, ale nie wyszło - więc więcej się nie spotkamy.



Isana, Szampon intensywnie pielęgnujący, wanilia z miodem - Pięknie pachnie, to trzeba mu przyznać, że zapach jest zniewalający. Natomiast mi się niestety nie sprawdził, a szkoda bo żele i dezodoranty uwielbiam. 

H&M, żel pod prysznic, różowy makaronik - Żel z błyszczącymi drobinkami, które podczas mydlenia się wyglądają po prostu bajerancko, natomiast ładnie się zmywają ze skóry. Produkt jest niesamowicie wydajny i gęsty. Co pod koniec opakowania wymaga dodania odrobinki wody, ale nadal jest super. Gdybyście szukali jakiegoś produktu tego typu dla Swojej małej lub większej księżniczki czy samej siebie to polecam serdecznie jeśli go znajdziecie.

Fa, żel pod prysznic, magic oil, pink jasmine - Żel z malutkimi kapsułkami olejku. Generalnie miły ale bez szaleństw. Żel jak żel.

Eveline, krem do depilacji rąk, pach i okolic bikini - Serdecznie polecam, od tego zacznę. Nigdy nie miałam żadnej reakcji alergicznej na żadnym kawałku siebie. Szybko działa, tak no troszkę śmierdusia, ale nie wydaje mi się by inny produkt tego typu nie miał tego specyficznego zapachu. Dajcie mu szanse.



Laboratorium SVR,  Rubialine, krem do twarzy – Nie jestem w stanie zlokalizować, tego konkretnego produktu, natomiast testowałam różne ich produkty. Jedne w miniaturkach, inne w pełnym wymiarze, jeszcze inne jako próbeczki. Zawsze byłam z nich zadowolona. To dobre dermokosmetyki, celujące w jedną konkretną potrzebę, a jednak oprócz tego zapewniają wiele dodatkowych korzyści. Nawilżanie, lekką konsystencję, brak zapachu. Po prostu spróbujcie.

Neutrogena, Visibly clear, bezolejowy krem nawilżający, różowy grapefruit – Niesamowicie lekki krem, ale bądźcie poinformowani, pachnie mocno. Wchłania się dość ładnie. Nie podrażnia. Dla mnie ma on jednak jeden minus, od temperatury około 19C rano. Poczucie tego, że mam coś na buzi i takie specyficzne wypacanie produktu. Apotem, kiedy starło się wierzchnia warstwę, trochę kremu nadal zostawało na buzi i było miło cały dzień. (klik do wcześniejszego posta)

Pharmaceris NUTRI-CAPILARIL – Nie mam  pojęcia, które to już opakowanie, ale nadal działa super. Same ochy i achy i czytajcie TU o a TU to już pełen post.

Dove, Derma Spa, intensywnie pielęgnujący – No a miało być super. Tworzy na dłoniach delikatny film, który dla mnie jest czymś czego nie mogę znieść. Nie przepuszcza powierza i natychmiast się w nim pociłam i dostawałam potówek na dłoniach – nie polecam ich serdecznie. Istnieje jednak opcja, że wam się spodoba, bo formuła jest lekka i sam w sobie szybko się wchłania.

Oriflame, pralinowy krem do rąk – O jak on pachniał, miły czekoladowy zapach, który nie przechodził od razu w jakiś smrodek, tylko ładnie w delikatną nutkę orzechową. Lekki i nie wymagający, szybko się wchłaniał.

Garnier, Neo dezodorant, suchy krem – Przyznam, że sam koncept jest dla mnie intrygujący i nie wiedziałam jak się na to zapatrywać. Nie mam, żadnych mocnych opinii. Bardzo sympatyczny produkt. Niewymagający i naprawdę bezzapachowy. 



No troszkę tego wyszło, a jeszcze kolorówka.
Ciekawa jetem czy mieliście styczność, z którymś z produktów lub firm.
Będę również wdzięczna jeśli wyrazicie swoje preferencje odnośnie zdjęć.


Dajcie koniecznie znać w komentarzach poniżej i nie zapomnijcie dodać bloga do ulubionych!


Wpadajcie na moje social media, żeby być na bieżąco! Wystarczy kliknąć w obrazek!


Trzymajcie się i do następnego ;)

PS. lekuchno mnie rodo wstrzymało, ale chciałam zrobić wszystko "by the book" i wydaje mi się, że się udało i widzicie informację o cookie i przetwarzaniu danych.


Pozdrawiam,
Kaś

                                                                    



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

!-- Powiadomienie Cookies BloggerPolska. Tu znajdziesz wi\u0119cej informacji: http://www.blogger.com/go/cookiechoices.-->