Witajcie!
Co u was słychać?
Dużo obowiązków? Piszecie sesje? A może ktoś z was uprawia słodkie lenistwo? - jeśli tak to zazdroszczę niemiłosiernie.
Ten post przybywa do was ze sporym opóźnieniem, tylko z mojej winy. A właściwie nie tak to ujęłam. Publikuje go dużo później, bo testowałam produkty. Jedne z nich po prostu pokochałam, inne są dla mnie trochę "meh".
Chcecie wiedzieć co i jak, czytajcie dalej.
Na początku września odbyło się spotkanie Blogilly (klik), gdzie w jednej z paczek dostałyśmy produkty marki Bell HypoAllergenic. Ucieszyłam się, ponieważ znam już kilka produktów tej marki. Kilka moich koleżanek chwali sobie również produkty z ich szafy(inne niż ja testowałam). Generalizując miałam już wyrobione zdanie w temacie kilku produktów i było ono pozytywne. Z resztą zapraszam do poklikania w linki, żebyście zobaczyli co już mam. Klik 1 Klik 2
W paczce znalazłam: lakier do paznokci, eyeliner w pisaku, bazę pod makijaż wraz z bazą pod cienie i korektor, a także 2 płynne pomadki. Wierzcie lub nie, ale prawie każdy produkt był dla mnie nowością.
Zacznę od tego co zrobiło na mnie najmniejsze wrażenie i przejdziemy do odkrytego przeze mnie cudeńka.
Zacznijmy od lakieru. Klasyczna formuła i piękny kolor z mnóstwem drobinek. Nie jest to całkowicie kryjący fiolet bazy, ale jest mocny. Tysiące niebieskich i fioletowych drobin. Zrobił na mnie piorunujące wrażenie jeśli chodzi o kolor. Krycie ma umiarkowane, potrzebne były 2 warstwy dla przyzwoitego krycia. Nic nie szkodzi, bo to dosyć standardowa sprawa dla lakierów drobinkowych. Niestety nie trzymał się na paznokciach długo i dlatego jest mehe. ALE, nie wykluczam, że gdybym miała lakier bazowy oraz lakier nawierzchniowy trwałość była by zupełnie inna.
Drugi meh podejrzewam, że jest kwestią przypadku, bo innym dziewczynom wiem, że sprawdził się lepiej. Mowa o linerze w pisaku z filcowo gąbkowym czubkiem. Jakiś czas temu marudziłam, że o fuj fuj liner w pisaku. Ten jest bardzo wygodny i ma bardzo fajnie wykrojoną końcówkę, dzięki czemu jest precyzyjny. Kolor swatchowany na ręce był piękny i czarny, ale produkt szybko się rozlewał po załamaniach skóry. Strasznie mnie to wystraszyło, że na oku będzie to samo. Uspokajam, nic takiego się nie stało. Za to kolor nie był już tak pięknie czarny, był wyblakły. Natomiast kiedy próbowałam go zmyć z ręki, zostawił mi fioletowo jakiś ślad, który zszedł po kilku myciach i wielu godzinach. Spanikowałam poważnie, bo co jeśli zostawi mi ślad na powiece? Ale nie zostawił. Produkt jest dla mnie nieco zagadkowy. Być może jeszcze kiedyś się spotkamy, bo pisak jest na prawdę precyzyjny.
Kolejne 2 produkty są przeze mnie jeszcze nie odpakowane. Wynika to z tego, że mam już i bazę pod cienie i korektory napoczęte. Natomiast mam inną bazę pod cienie z Bell (z tej Biedronkowej oferty) i bardzo ją lubię. Korektor miała moja znajoma i go sobie chwaliła. Oba produkty zamknięte są w buteleczkach jak płynne pomadki czy inne błyszczyki. Oba mają aplikatorki z lekko futrzanym czubkiem.
To przechodzimy do produktów, o których mam już więcej do powiedzenia.
Zacznijmy od płynnych pomadek. Dostałam 2, jedną metaliczną z nr. 02 Malbork, oraz pomadkę z lini Magicznej ;)
Metaliczna odsłona była mi już znana ponieważ posiadałam wcześniej kolekcji piękną czerwień 03 Moscow. Numer 02 to złoto zmieszane z brzoskwinią i na taki też kolor zastyga. Magick Glitter to piękna, nasycona, neutralna czerwień, która ma w sobie drobinki żółtozłotego brokatu. Na czym polega jej magiczność? Otóż brokat nie jest widoczny od razu. Trzeba czy też należy poczekać aż pomadka zastygnie na ustach, a kiedy złączy się wargi ze sobą pojawiają się drobinki. Im więcej się buziasz i cmokasz, tym więcej brokatu się pojawia.
Na zdjęciu u góry jak pomadki wyglądają chwilkę po nałożeniu. Poniżej natomiast zobaczycie różnicę w wersjach czerwieni od Bell i jednocześnie roztartą magiczną pomadkę, bo chciałam pokazać wam brokat.
Serdecznie wam polecam obie formuły.Są długotrwałe i łatwe w aplikacji. Nie wysuszają ust, a do tego ładnie pachną.
I oto pora na mojego ulubieńca. Nawilżającą bazę pod makijaż
Płynna baza zamknięta jest w szklanej butelce z pompką. Dozownik nie sprawia problemów, a wydajność jest spora, bo 1 pompka w zupełności wystarczy na całą buzię.
To nie jest, rzadki i wodnisty produkt, a raczej treściwy, bardziej podobny kremom w konsystencji.
Jeśli już trochę ze mną jesteście, wiecie, że buzia mi się suszy przeokrutnie i właściwie jedyne co mogę zrobić to zaakceptować swój los.
Ten produkt daje mi niesamowity komfort na twarzy przez cały dzień. Nie kłuci się ani z kremami, ani z podkładami. Dużym plusem dla mnie jest brak filmu na twarzy.
Bazę zaczęłam testować gdzieś w okolicach listopada i używam teraz tylko jej. Co prawda nie maluje się co dziennie, natomiast. Kiedy przyszły duże mrozy i wiedziałam, że będę potrzebować ekstra nawilżenia na cały dzień, postanowiłam zaszaleć i na poranną pielęgnacje, dosmarować tylko bazę. I wiecie co, to był świetny pomysł. Nie popękały mi naczynka ani też mnie nie pozapychało. Także z czystym sumieniem polecam wam tą bazę na okres zimny - do kwietnia na pewno. Zobaczymy jak będzie się spisywać w okresie letnim, jeśli nie zapomnę tego sprawdzić.
Z Bell HypoAllergenic mam: brązer, podkład i rozświetlacz - wszystkie w sztyfcie i są na prawdę ok. Kremowe cienie w słoiczkach, jak i w kredkach i również nie narzekam
A wy, znacie jakieś produkty z tej marki? Czy coś szczególnie przykuło waszą uwagę? Koniecznie dajcie znać w komentarzach na dole.
Ja wiem, że moja pzygoda z tą marką dopiero się rozkręca.
Zacznijmy od płynnych pomadek. Dostałam 2, jedną metaliczną z nr. 02 Malbork, oraz pomadkę z lini Magicznej ;)
Metaliczna odsłona była mi już znana ponieważ posiadałam wcześniej kolekcji piękną czerwień 03 Moscow. Numer 02 to złoto zmieszane z brzoskwinią i na taki też kolor zastyga. Magick Glitter to piękna, nasycona, neutralna czerwień, która ma w sobie drobinki żółtozłotego brokatu. Na czym polega jej magiczność? Otóż brokat nie jest widoczny od razu. Trzeba czy też należy poczekać aż pomadka zastygnie na ustach, a kiedy złączy się wargi ze sobą pojawiają się drobinki. Im więcej się buziasz i cmokasz, tym więcej brokatu się pojawia.
Na zdjęciu u góry jak pomadki wyglądają chwilkę po nałożeniu. Poniżej natomiast zobaczycie różnicę w wersjach czerwieni od Bell i jednocześnie roztartą magiczną pomadkę, bo chciałam pokazać wam brokat.
Serdecznie wam polecam obie formuły.Są długotrwałe i łatwe w aplikacji. Nie wysuszają ust, a do tego ładnie pachną.
I oto pora na mojego ulubieńca. Nawilżającą bazę pod makijaż
Płynna baza zamknięta jest w szklanej butelce z pompką. Dozownik nie sprawia problemów, a wydajność jest spora, bo 1 pompka w zupełności wystarczy na całą buzię.
To nie jest, rzadki i wodnisty produkt, a raczej treściwy, bardziej podobny kremom w konsystencji.
Jeśli już trochę ze mną jesteście, wiecie, że buzia mi się suszy przeokrutnie i właściwie jedyne co mogę zrobić to zaakceptować swój los.
Ten produkt daje mi niesamowity komfort na twarzy przez cały dzień. Nie kłuci się ani z kremami, ani z podkładami. Dużym plusem dla mnie jest brak filmu na twarzy.
Bazę zaczęłam testować gdzieś w okolicach listopada i używam teraz tylko jej. Co prawda nie maluje się co dziennie, natomiast. Kiedy przyszły duże mrozy i wiedziałam, że będę potrzebować ekstra nawilżenia na cały dzień, postanowiłam zaszaleć i na poranną pielęgnacje, dosmarować tylko bazę. I wiecie co, to był świetny pomysł. Nie popękały mi naczynka ani też mnie nie pozapychało. Także z czystym sumieniem polecam wam tą bazę na okres zimny - do kwietnia na pewno. Zobaczymy jak będzie się spisywać w okresie letnim, jeśli nie zapomnę tego sprawdzić.
Z Bell HypoAllergenic mam: brązer, podkład i rozświetlacz - wszystkie w sztyfcie i są na prawdę ok. Kremowe cienie w słoiczkach, jak i w kredkach i również nie narzekam
A wy, znacie jakieś produkty z tej marki? Czy coś szczególnie przykuło waszą uwagę? Koniecznie dajcie znać w komentarzach na dole.
Ja wiem, że moja pzygoda z tą marką dopiero się rozkręca.
Wpadajcie na moje social media! Wystarczy kliknąć w obrazek!
I pamiętajcie dodać bloga do obserwowanych, będzie wam łatwiej tu wrócić.
I pamiętajcie dodać bloga do obserwowanych, będzie wam łatwiej tu wrócić.
Pozdrawiam,
Kaś
Mam tę bazę, jak i bazę glow, i bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńChwilowo mam jeden korektor z bell, ale nie jestem z niego zadowolona :/ Jakoś nie mogę się przekonać do tej marki.
OdpowiedzUsuńJaka piękna czerwień <3
OdpowiedzUsuń