Dziś przychodzę do was z być może dość dziwnym wpisem jak na bloga, który w założeniu miał być o kosmetykach, haha.
Tak więc teraz chwila na życiowy update i parę przemyśleń.
Jak już wiemy, bycie dorosłym wymaga poświęceń no i przede wszystkim znalezienia jakiegoś źródła dochodu. Tak, to ten moment, w którym się chwalę że się udało i że jestem zadowolona jak na chwilę obecną - po 2 pełnych tygodniach.
Niemniej jednak, różne miejsca mają rożne wymagania od swoich pracowników. To akurat wymaga "business look". I to okazało się być znacznie większym wyzwaniem niż się tego spodziewałam.
Pierwsze starcie to JA vs SZAFA, która poinformowała mnie w prosty sposób, że absolutnie nie mam się w co ubrać aby sprostać wymaganiom swojego pracodawcy.
Oczywiście biorę pod uwagę fakt, że może to ja podchodzę zbyt restrykcyjnie do tematu, ale wolę się chwilowo jeszcze nie wychylać, więc się rozglądam co mi wolno i co "ujdzie".
Pierwszy tydzień przechodziłam więc w mocnych składankach z dna szafy, które okazały się być całkiem spoko - okazało się że nie doceniam lub nawet nie mam świadomości tego co w szafie mam i jak złożyć to ze sobą.
Punkt pierwszy - Spodnie materiałowe...To była dla mnie tragedia. Upchnąć mój rozmiar w spodnie z materiału i wyglądać dobrze okazało się być równie trudne jak rozszyfrowanie enigmy. Tego dnia przymierzyłam wiele par. Ostatecznie poszukiwania zakończone sukcesem, niemniej jednak okupionym łzami. Czasami okazuje się po prostu, że wyobrażenie, które się ma odnośnie tego jak w czymś się wyglądać powinno trudno zaspokoić. No ale, spodnie odhaczone z listy "to buy"
W weekend za to pobiegłam do centrum handlowego w poszukiwaniu jakichś składników, w których czułabym się dobrze, dobrze bym wyglądała no i były by zgodne z wymogami. no i kolejny mini dramat. BOOM. Zanim weszłam do sklepu czułam się co najmniej źle, a potem coraz lepiej. Miłe są te momenty kiedy okazuje się że jednak coś pasuje i "cosiów" jest dużo.
To czego się już nauczyłam to to, że należy jednak zwracać uwagę na to czy ciuch pasuje do nas czy nie bo niestety w niektórych rzeczach czuje się stłamszona lub przytłoczona ich sposobem"bycia". W innych natomiast mogłabym "zamieszkać".
Więcej szczegółów odnośnie biurowej mody postaram się zamieścić w jednym z najbliższych postów.
Powiedzcie proszę czy może macie jakieś doświadczenie z modą w biurze i macie jakieś rady odnośnie tego jak zostać sobą i nie zwariować?
Tymczasem, Trzymajcie się radośnie i do następnego :*
Kaś
Niemniej jednak, różne miejsca mają rożne wymagania od swoich pracowników. To akurat wymaga "business look". I to okazało się być znacznie większym wyzwaniem niż się tego spodziewałam.
Pierwsze starcie to JA vs SZAFA, która poinformowała mnie w prosty sposób, że absolutnie nie mam się w co ubrać aby sprostać wymaganiom swojego pracodawcy.
Oczywiście biorę pod uwagę fakt, że może to ja podchodzę zbyt restrykcyjnie do tematu, ale wolę się chwilowo jeszcze nie wychylać, więc się rozglądam co mi wolno i co "ujdzie".
Pierwszy tydzień przechodziłam więc w mocnych składankach z dna szafy, które okazały się być całkiem spoko - okazało się że nie doceniam lub nawet nie mam świadomości tego co w szafie mam i jak złożyć to ze sobą.
Punkt pierwszy - Spodnie materiałowe...To była dla mnie tragedia. Upchnąć mój rozmiar w spodnie z materiału i wyglądać dobrze okazało się być równie trudne jak rozszyfrowanie enigmy. Tego dnia przymierzyłam wiele par. Ostatecznie poszukiwania zakończone sukcesem, niemniej jednak okupionym łzami. Czasami okazuje się po prostu, że wyobrażenie, które się ma odnośnie tego jak w czymś się wyglądać powinno trudno zaspokoić. No ale, spodnie odhaczone z listy "to buy"
W weekend za to pobiegłam do centrum handlowego w poszukiwaniu jakichś składników, w których czułabym się dobrze, dobrze bym wyglądała no i były by zgodne z wymogami. no i kolejny mini dramat. BOOM. Zanim weszłam do sklepu czułam się co najmniej źle, a potem coraz lepiej. Miłe są te momenty kiedy okazuje się że jednak coś pasuje i "cosiów" jest dużo.
To czego się już nauczyłam to to, że należy jednak zwracać uwagę na to czy ciuch pasuje do nas czy nie bo niestety w niektórych rzeczach czuje się stłamszona lub przytłoczona ich sposobem"bycia". W innych natomiast mogłabym "zamieszkać".
Więcej szczegółów odnośnie biurowej mody postaram się zamieścić w jednym z najbliższych postów.
Powiedzcie proszę czy może macie jakieś doświadczenie z modą w biurze i macie jakieś rady odnośnie tego jak zostać sobą i nie zwariować?
Tymczasem, Trzymajcie się radośnie i do następnego :*
Kaś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz