Witajcie!
Co u was słychać?
Wypoczywacie gdzieś na wakacjach? Macie je w ogóle w planach, czy jak u mnie
ani widu ani słychu, bo nie umiecie się zdecydować?
Jeśli już trochę ze mną jesteście, na pewno wiecie, że mam bardzo wrażliwą i
reaktywną skórę, szczególnie na buzi. Wewnętrzną stronę dłoni też mam
delikatną, więc jestem jak żywy test alergiczny – no nie przepadam za tym.
Próby dobrania idealnego kremu na dzień bywały dla mnie na prawdę dużym
wyzwaniem, czasem nawet bolesnym, nie tyle już psychicznie co fizycznie. Starałam
się dokonywać świadomych wyborów, przestudiowawszy uprzednio skład, działanie
obiecywane przez producenta i opinie internetu. Nierzadko kończyło się to, hym,
moim niezadowoleniem, rzadziej katastrofą, która czasami była ciężka do
naprawienia.
W tej chwili wygląda na to, że znalazłam produkt, z którym nie tylko się dogaduje, ale taki, który jest w stanie sprostać wymaganiom mojej skory. I gdyby ona sama miała się wypowiedzieć podejrzewam, że zachwytom nie było by końca. Co w tym wszystkim nieco zabawne, to fakt, że produkt kupiłam przypadkiem.
W tej chwili wygląda na to, że znalazłam produkt, z którym nie tylko się dogaduje, ale taki, który jest w stanie sprostać wymaganiom mojej skory. I gdyby ona sama miała się wypowiedzieć podejrzewam, że zachwytom nie było by końca. Co w tym wszystkim nieco zabawne, to fakt, że produkt kupiłam przypadkiem.
Po tym wstępie chciałam wam przedstawić żelową mgiełkę do twarzy do Lierac
Paris z linii Hydragenist.
zdjęcie ze strony producenta
Jest to produkt o specyficznej konsystencji ledwie ścinającej się galaretki. Zamknięty w różowej, przezroczystej, plastikowej butelce z atomizerem, który pozwala na rozpylenie preparatu na twarzy, lub na dłonie – kto co woli. Substancja sama w sobie nie ma ani koloru, ani zapachu – no może ciutkę jakiegoś zapachu, ładnego. Daje za to przyjemne wrażenie chłodnawej świeżości.
Produkt ma za zadanie nawilżać, dotleniać, wypełniać i usuwać oznaki zmęczenia po przebudzeniu - czyli w uproszczeniu ma rozprostowywać i wypełniać drobne zagięcia, które powstają na skórze w trakcie snu.
Z moich odczuć produkt ten oprócz rewelacyjnego, długotrwałego nawilżenia,
daje też poprawę kolorytu skóry. Chociaż może to właśnie jest zasługa kompleksu
dotleniającego skórę. Dodatkowo nie wywołuje podrażnień. Wprost przeciwnie, koi
je i pomaga im się szybko wyciszyć. Moja buzia jest prawie wolna od
zaczerwienienia i krost niewiadomego pochodzenia, to samo tyczy się tez szyi.
Dodatkowym atutem jest wydajność produktu. Ja sobie nie żałuję, i pryskam na
buzie 3 razy. Po razie na policzek i na czoło i wklepuję produkt w twarzy i
szyję. Jest to dla mnie optymalna ilość. Moja skóra pije ten produkt aż milo.
Wam pewnie wystarczą 2 'dawki’, jeśli nie macie bardzo suchej skory. Po 5 minutach
wszystko jest wchłonięte i można przechodzić albo do kolejnych produktów pielęgnacyjnych
lub do nakładania makijażu, który nie sprawia żadnych problemów nałożony bezpośrednio
na mgiełkę.
Znacie ten produkt
lub coś podobnego? Dajcie koniecznie znać w komentarzu poniżej.
Wpadajcie na moje
social media! Wystarczy kliknąć w obrazek!
Pozdrawiam,
Kaś
Bardzo ciekawy produkt, ciekawa jestem jak sprawdziłby się u mnie.
OdpowiedzUsuńPolujemy na coś takiego od dawien dawna :) Mega!
OdpowiedzUsuńNie spotkałam go wcześniej, jednak nie jest to produkt dla mnie.
OdpowiedzUsuń