wtorek, 31 lipca 2018

Moja kolekcja rozświetlaczy vol#3 - produkty mokre



Witajcie moi drodzy!

Ależ mamy upalne lato w tym roku.  Podobno są miejsca gdzie pada, ba nawet czasem i u mnie pada, a potem wszystko paruje. I daje wam gwarant, że w listopadzie będziemy już tęsknie myśleć o tym ukropie, a w lutym, o!

Zarówno latem jak i zimą uwielbiam korzystać z rozświetlaczy i robię to bardzo szczodrze, a co więcej używam ich również do oczu, a jak się niebawem okaże, czasem jako róży. Natomiast powtórzę jak mantrę, za Tati z Glam Life Guru, że to tylko kosmetyki i możemy ich używać jak chcemy, a nie jak nam się sugeruje – amen. 

Jak już być może zauważyliście z wcześniejszych postów ( vol1 klik, vol2 klik) mam bzika na  punkcie rozświetlaczy. Tym razem przybywam z nieco kontrowersyjną grupą. Produkty mokre. Ja w tej kategorii posiadam w sumie 7 takich produktów. Dziś napiszę o 6, ostatni wiem, że jest… gdzieś w pokoju i nigdy go nie użyłam. Mamy 2 sztyfty, 2 żele i 2 płyny. Do dzieła!


Cały ambaras wokół mokrych produktów zaczyna się od samej konsystencji. O ile z pudrami jest prosta sprawa, po przypudrowaniu buzi, bah bah i już – produkty o tej samej strukturze nakłada się na siebie nawzajem bez większych problemów, o tyle tu mamy niepewność, co na co i jak. Niektóre z tych produktów nadają się na podkład, inne raczej pod. Wszystko zależy od upodobań, i w tym wypadku, co do wykończenia i krycia podkładu. Z produktami o lekkim i wilgotnym wykończeniu mieszają się łatwiej z pełnokryjącymi matami, już nie za bardzo.


Maybelline Master Strobing Liquid w odcieniu light, Bladziutki, lekko różowy, naturalnie wyglądający na buzi. Gładko rozprowadza się po podkładzie, właściwie to lekko się go wklepuje w podkład. Można go budować, chociaż to nie jest jego najlepsze wcielenie. Najładniejszy jest naniesiony mała ilością dla efektu no makeup  i lekkich, dziewczęcych i naturalnych makijaży.


Maybelline Master Strobing Stick 100 light iridesccent. Ten jest nieco, ale tylko odrobinę bardziej, brzoskwiniowaty? Natomiast w ogólnym rozrachunku daje mocniejszy efekt blasku. Absolutnie nie należy go nanosić bezpośrednio ze sztyftu na podkład, bo go ściągnie. Łączy się najładniej z lekkimi podkładami i o średnim kryciu puki są wilgotne. Należy najpierw paluchem pomiziać powierzchnię, a potem tym co już się na nas rozgrzało rozklepać blask na policzku.

Natomiast oba są fajne, kiedy już odkryjesz jak się z nich korzysta. Kiedy zaschną są nie do ruszenia, co zajmuje im koło 7/10 minut. Spokojnie można je pudrować i nie można ich kłaść na puder.


Po lewej mamy sticka a po prawej liquid - i wiem, że na zdjęciu wyglądają na odwrót niż w moim opisie, natomiast no taki jest efekt u mnie.


 Kolejny duet to produkty Essence Cosmetics z zeszłorocznej limitki Hip Girls wear Blue Jeans.
Zacznę od tego, że o kurczę blaszka nie spodziewałam się tego po nich, mimo tego, że lubię ich kosmetyki. Ten zestaw to również jaśniutkie produkty, te nawet nie mają numerów. Mamy tu kremowy żel do twarzy, który nie jest jasno określony jako rozświetlacz czy też baza i w obu rolach spisuje się świetnie. Jest lekki, i nawilżający i z tego co rozumiem jego przeznaczeniem było wyglądać naturalnie i świeżo, jednocześnie nawilżać na plaży raczej bez podkładu – czyli produkt solo. 
 

Stick jest ponownie delikatny, naturalny i dziewczęcy. Natomiast ten spisuje się dobrze na podkładzie i można go bezpośrednio aplikować ze sztyftu. Jest tak uroczy, no ochy i achy. Co istotne ten produkt jest tłustszy od sticka z Maybelline i być może dlatego lepiej się rozprowadza. Taka myśl  tylko,  ale czy wam też się wydaje, ze to może być klucz tej tajemnicy?




Na koniec dwa produkty płynne. Liquid glow, to produkt z ali expres, kupiony z czystej ciekawości jak właśnie taka formuła się sprawdza.  Jest ciekawa to na bank. Produkt był znacznie gęstszy niż się tego spodziewałam. Dzięki temu ma niesamowicie skoncentrowany blask i jest wydajny, że o lala. Przyjmuje się na podkład, chociaż lepiej wygląda pod podkładem, tak jak to robią na insta;).  Kolor ma ciekawy, taki złotawo cielisty. Natomiast czuję, że jego żywot się kończy i wydaje mi się, że nie powtórzę przez jakiś czas zakupu produktu tego typu.


Drugi płynny produkt to P2 z limitki z zeszłych wakacji Bohemian Tropics. Złoty, płynny produkt z dużą zawartością olejków. To prawda, że łatwo się rozwarstwia, kiedy stoi na półce, natomiast dlatego właśnie produkty płynne należy wstrząsać dokładnie przed użyciem, żeby połączyć wszystko z powrotem w jednorodną mieszaninę. Efekt daje, jak … no dla mnie bajka. A porównać mogę go do produktu z Too Faced Royal Oil, przynajmniej jak się online prezentuje, chociaż jest słabszy/delikatniejszy.  Co do samego produktu, świetnie spisuje się na buzi solo jako podkreślenie opalenizny w miejscach rozświetlacza, ale na ciele wygląda…. Wygląda się jak miliony monet.



Wiem, doskonale wiem co sobie myślicie "koleżanko, nie za dużo?". No jeszcze nie, bo i nie koniec kolekcji. Poza tym czuje się nieco rozgrzeszona filmikiem Zmalowanej i jej wielkim pudłem rozświetlaczy☺

Ciekawa jestem jakie jest wasze zdanie na temat rozświetlania, ale i konturowania na mokro. Lubicie, nie lubicie czy nigdy nie próbowaliście?

Dajcie koniecznie znać w komentarzach!

Wpadajcie na moje social media! Wystarczy kliknąć w obrazek! I pamiętajcie dodać bloga do obserwowanych, będzie wam łatwiej tu wrócić.

Z kolekcji:
Vol 1
Vol 2 
Vol 4
Vol 5

Pozdrawiam,
Kaś



                                                                    

4 komentarze:

  1. Bardzo lubię ten stick z Maybelline, mam go już ponad rok i ciężko wykorzystać ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo podobają mi się rozświetlacze... I tak bardzo nie umiem używać ich tak, żeby wyglądały na mnie dobrze. I mówię tutaj o tych zwykłych, płyn to jeszcze wyższa szkoła jazdy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie wyglądają te sticki, ja jednak wolę prasowane :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ps. dziękuje za obfite odwiedziny, zostawiam obserwację :)
    https://ksanarunails.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

!-- Powiadomienie Cookies BloggerPolska. Tu znajdziesz wi\u0119cej informacji: http://www.blogger.com/go/cookiechoices.-->